Autor |
Wiadomość |
lavide |
Wysłany: Śro 22:14, 06 Cze 2007 Temat postu: |
|
ja wole powiedzenie i salomon na pochyłe drzewo naleje... a co do bajeczki, to tylko pogratulować, będe ją dzieciom przy kominku opowiadać...jak dorosną... |
|
Bugo |
Wysłany: Nie 17:05, 20 Maj 2007 Temat postu: |
|
I zawsze tak będzie.Jak mówi stare polskie przysłowie:"Gdzie kucharek sześć, tam cycków dwanaście",albo:"Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co zjeść, ale jest co wydupczyć!"
Co mądrego może wymyślić kilku autorów piszących jedno story?
BTW Ciekawy jestem jak kilkaset typa w sejmie tworzą dla nas nowe prawa? |
|
Borg |
Wysłany: Nie 12:31, 20 Maj 2007 Temat postu: Komentatorownia do "Trzech Słów". |
|
Nie wiemy dlaczego, ale ta zabawa zawsze, ale to zawsze kończy się konkursem na wpisanie jak największego nonsensu. ;F
Oto co powstało na forum dotyczącym D&D:
Dawno, dawno temu w bardzo odległej wsi pod miastem Łoterdip, zwanej "Wsią Skullport w Underdarku", w nędznej, glinianej misce z wodą pływała złota rybka.
Za nią płynął antropomorficzny łosoś, który spełniał życzenia.
Nad nimi latała, rozwinąwszy szeroko skrzydełka, mała, czarna mucha gnojówka.
Obok siedział niewysoki słoń i śpiewał.
Fałszując niemiłosiernie, zaskoczył tym nawet malego chomika owiniętego taśmą, i gotowego do wysłania pocztą do chińskiej knajpy w dużym mieście nad pięknym, modrym Dunajem.
W paczce nie zmieściła się już magówna zamieniona w przeźroczystego, obślizgłego Ooze'a, przez znanego wszystkim sędziego Dredda podczas Armageddonu sprowadzonego na Łoterdip, kiedy to wszystko uległo zniszczeniu.
Zjawil się jednak przystojny paladyn Aasimar ze złamanym mieczem, na kulawym ośle, bez pieniędzy, pracy, który zawołał: "Magówno, jestem caly Twój."
Będąc galaretą, Magówna odpowiedziała wyuzdanym siorbnięciem, które wyraźnie mówiło "ciągnij się stary pierniku" i przelała te uczucia w pełen furii wybuch fajabola.
W mieście nastała ogłuszająca cisza, przerywana jedynie ciągłym wrzaskiem konających.
Usłyszała właśnie ten wrzask przechadzająca się spokojnie młoda utalentowana kapłanka Lolth - jedynej słusznej cycatej bogini jodłowania, której te jęki przeszkodziły w codziennej ceremonii towarzyszącej zachodowi psikuśnie farfoclowatego, cudacznego siódmego księżyca czwartej planety od słońca.
Kapłanka szybko rzuciła silence i poszła niczym burza tropikalna w stronę pełzającej Magówny.
Powiedziała "Witaj" i dodała zamyślonym acz drżącym głosem "Dlaczego to zrobiłaś?"
Po przedłużającej się chwili krępującego milczenia kapłanka zaczęła rzucać się, jakby jej na wpół przeżarte przez rdzę elementy aparatu na zębach zaczęły oddziaływać toksycznie.
Stało się tak sto lat temu.
;F |
|
|